TvOdnowa

Galeria

Czytania

Po Pieninach zostały wspomnienia...

16 sierpnia 2011
Wróciliśmy właśnie z kolejnego wspólnotowego wyjazdu wakacyjnego. Tym razem drogi zawiodły nas, jak piszą w przewodnikach, do jednego z najpiękniejszych zakątków Polski, w Pieniny. Wyjechaliśmy w niedzielę 7 sierpnia bladym świtem, zapakowując się w trzy samochody, razem 11 osób. Na miejscu dołączyli do nas jeszcze Mirek i jego żona, czyli była nas szczęśliwa trzynastka :-). Po trasie zahaczyliśmy o Kraków. Pospacerowaliśmy po pięknym Rynku, powdychaliśmy świeżego powietrza na Plantach, pomodliliśmy się przy grobie Marii i Lecha Kaczyńskich i dopełniliśmy niedzieli mszą w Kościele Mariackim. Na miejsce, czyli do Grywałdu, dojechaliśmy w sam raz na obiadokolację, przygotowaną przez naszych gospodarzy – przemiłe młode małżeństwo. A od poniedziałku ruszyliśmy na szlaki, codziennie proponowane głównie przez naszego przewodnika, Księdza Roberta. Zaczęliśmy oczywiście od dumy Pienin, czyli Trzech Koron (982 m)  i jej okolic – Góry Zamkowej i Sokolicy (747 m), która zresztą zrobiła na nas chyba największe wrażenie, a zwłaszcza śliczna „sykomora” na jej szczycie, czyli słynna reliktowa sosna pojawiająca się na wielu pocztówkach. We wtorek naszym łupem padła najwyższa góra Pienin – Wysoka (1052 m) i prowadzący do niej Wąwóz Homole. W środę natomiast pluskaliśmy się pół dnia w termalnych wodach basenów w Szaflarach. Tutaj dopiero okazało się jakie niektórzy z nas mają pokłady energii, kiedy ślizgali się po zjeżdżalniach dla dzieci :-). W czwartek podzieliliśmy się na grupy. Część ruszyła zdobyć Radziejową (1266 m), najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego, a inni Palenicę i Szafranówkę w Szczawnicy (zachwycając się również widokami z kolejki linowej). Kolejnego dnia zaplanowaliśmy Przełęcz Pod Prehybą (1175 m) i szczyt zdobyliśmy, choć w drodze powrotnej nieco zgubiliśmy szlak i wróciliśmy niedokładnie tam, gdzie planowaliśmy:-) . ale cóż.. Ahoj Przygodo!... Sobota była naszym ostatnim dniem wysokogórskim i postanowiliśmy zdobyć szczyt, na który szlak prowadzi wprost z naszej Willi Małgośka, czyli Lubań (1225 m). Pogoda zapowiadała się piękna, i taka była do samego szczytu, ale w drodze powrotnej złapała nas burza i trochę zmoknięci wróciliśmy na odpoczynek. Niedziela natomiast miała być dniem relaksu, więc zaplanowaliśmy trasę spacerowa ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru na Słowacji, około 12 km w jedna stronę, czyli 2:15 h. Szlak rzeczywiście przepiękny, cały czas wzdłuż Dunajca z widokami na Sokolicę i Trzy Korony. Oczywiście był to środek długiego weekendu, więc tłumy na ścieżce, jak na Marszałkowskiej, co sprawiło, że dla wielu osób, zaprawionych już do wspinaczek, dzień okazał bardziej męczący od zdobywania wysokich szczytów :-) . I tak minęły piękne chwile tego wyjazdu. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za wszystkie cudowne doświadczenia, które zostaną w naszej pamięci, za wszystkie trudy, które budowały nasz charakter i wszystkie radości, które rozjaśniały nasze bycie razem. A księdzu Robertowi dziękujemy za codzienną Eucharystię, autorytet w planowaniu tras, dobry humor, rozładowywanie nielicznych napięć (:-)), i wieczory ze śmiechem przy kościach. Do następnego wyjazdu!

Zdjęcia wkrótce...

powrót