Menu
- O Nas
- Strona Główna
- Aktualności
- Słowo ze spotkania
- Struktura grupy
- REO
- Nauczanie
- Świadectwa
- Galeria
- Kronika
- Odnowa charyzmatyczna
- Polska
- Diecezja Łomżyńska
- Przydatne link
- Kontakt
- Napisz do Nas
Etapy drogi we wspólnocie
08 lutego 2022
Etapy drogi we wspólnocieWspólnota miejscem odkrywania swoich słabości
W dzisiejszej konferencji będą poruszane czasem dość trudne kwestie, ale bardzo ważne, szczególnie dla osób, które są najkrócej we wspólnocie. Nie mówię po to, żeby kogoś straszyć czy wręcz odstraszyć czy zniechęcić, ale po to, aby od samego początku świadomie wchodzić w życie wspólnoty, a tym samym oszczędzić trudności i nieprzyjemności na dalszej drodze.
Dojrzałości, jak zresztą czegokolwiek za co się w życiu zabieramy, nie osiąga się od razu. Aby dojść do pełni rozwoju fizycznego, emocjonalnego bądź duchowego, człowiek musi przejść przez różne etapy. To jest dokładnie jak z nauką chodzenia, samodzielnego jedzenia czy pisania.
Życie wspólnotowe ma swoją dynamikę, każdy z nas je przechodzi na swój wyjątkowy sposób ale da się wydzielić takie milowe kamienie, takie momenty, które dotykają serca każdego z nas, kiedy decydujemy się iść za Bogiem wspólnie z drugim człowiekiem. Od łaski Bożej i naszego wysiłku zależy, ile czasu trzeba nam na przebycie drogi i poszczególnych jej etapów. Przyjrzymy się teraz etapom wzrostu, jaki dokonuje się we wspólnocie, zresztą nie tylko modlitewnej.
I etap- Zachwycenie- Odnalezienie
Zazwyczaj jest to czas nawrócenia bądź głębszego poznawania Boga. Człowiek czuje się szczęśliwy, gdyż doświadczył Bożej miłości, a we wspólnocie doznał ludzkiej życzliwości, której być może brakowało mu w codziennym życiu. Ten etap to czas głębokiego przeświadczenia, że spotkanie modlitewne, wspólna modlitwa to coś najpiękniejszego i najlepszego co mi się przydarzyło. Wprost trudno wyobrazić sobie sytuację niemożności uczestnictwa w spotkaniu modlitewnym.
Jest to okres entuzjazmu. Często wypowiedzi na temat swojej grupy są pełne zachwytu, a każda krytyka pochodząca od kogoś z zewnątrz jest przyjmowana bardzo emocjonalnie. Nierzadko też patrzę na innych ,którzy nie są we wspólnocie jako trochę gorszych ,rodzi się w sercu poczucie wyższości wobec innych ruchów. U osób odpowiedzialnych za wspólnotę widzę tylko dobre strony, a osoby obdarzone charyzmatami bywają traktowane jak święte i nieskazitelne. Człowiek ma głębokie przeświadczenie, iż odkrył najlepszą i najpewniejszą ścieżkę wiodącą do świętości i nie ma zamiaru z niej zejść. Czerpie garściami z bogactwa wspólnoty. Jest w nas ogromny zapał, wszędzie nas pełno, wszystko chcemy robić, wszędzie byśmy biegali i ewangelizowali cały świat. Chętnie korzystamy z rekolekcji stacjonarnych i tych on-line, różnych spotkań formacyjnych. Częściej sięgamy po Pismo Święte. Jak gąbka chłoniemy każdy rodzaj nauczania. I dobrze, i niech ten etap trwa aż Pan zechce nas poprowadzić do II etapu.
Św. Ignacy z Loyoliy mówi o dwóch stanach w życiu człowieka ,które nazywa pocieszeniem i strapieniem i ten nasz pierwszy etap –zakochania ,zachwycenia ,odnalezienia to etap pocieszenia, w nim nabieramy doświadczeń, aby z niego czerpać, kiedy będzie trudno, gdy przyjdzie strapienie.
II etap – Rozczarowanie , znużenie
Wchodząc do wspólnoty i trwając w niej, każdy z jej członków nosi w sercu różne oczekiwania i pragnienia. W umyśle ukryty jest idealny, często nieświadomy, obraz dotyczący życia we wspólnocie.
Na końcu REO, jeżeli zgadzasz się na przyjęcie Jezusa jako jedynego Pana i Zbawiciela (a wszyscy tu obecni to uczyniliśmy) to tym samym zgadzasz się na... OCIOSANIE! Wszystko się przewartościuje! A zgoda na Jezusa i pójście za nim to ZGODA NA CIERPIENIE ZWIĄZANE Z WŁASNYM ROZWOJEM. Gdyż wzrost duchowy to rezygnacja z ideałów, z ideałów z którymi przychodzę do wspólnoty, to oczyszczenie - ZDANIE SIĘ NA BOGA, bo ON wie najlepiej co jest dla mnie dobre. Kochani, Bóg nie buduje na ideałach, na iluzji. (Warto wrócić do Słowa ze spotkania z dnia 11 stycznia tego roku J 15,1-5)
Zatem wcześniej czy później musi nastąpić konfrontacja ideału z rzeczywistością. Ze zdumieniem odkrywa się wtedy "drugą twarz" wspólnoty. Nagle dostrzega się niedociągnięcia w posłudze lidera bądź kapłana; animatorzy zostają poddani ostrej krytyce. Trudno uwierzyć, że nie mamy do czynienia ideałami, lecz z grzesznymi ludźmi. Ileż ich braków bądź grzechów staje nam przed oczami. W sercu, w miejsce wcześniejszej radości, pojawia się smutek i rozgoryczenie. Dominującym uczuciem staje się często rozczarowanie.
Jeżeli nie zatrzymamy się wtedy i nie podejmiemy pracy z pojawiającymi się uczuciami, w nasze serce zacznie wkradać się niechęć, gniew, pojawia się niebezpieczna pokusa obmowy, szemrania przeciwko wszystkiemu i wszystkim, przeciwko odpowiedzialnym, animatorom, liderowi, opiekunowi. Jest to coś, co może zniszczyć wspólnotę. W tym etapie muszę być bardzo uważnym na to co jest w moim sercu, jak ono wygląda i co z tego serca wychodzi. Czy w rozmowie z drugim człowiekiem nie sieję niezgody, czy nie podburzam fundamentów ,czy może całą moją frustrację przelewam na wspólnotę. Na pewno znajdą się ludzie ,którzy będą tego słuchać i będą mi wtórować, chociaż będzie mi się wydawać, że to ktoś , kto mnie rozumie, rozumie moje problemy i myśli tak samo, to będziemy się tylko wzajemnie nakręcać.
Ksiądz Tischner powiedział:
I co z tego ,że może masz rację, ale zapytaj , jakie płynie z tego dobro
Obmowa zawsze jest niszcząca. Uderza bowiem w konkretne osoby we wspólnocie, a także w człowieka, który jest inicjatorem takich rozmów.
Człowiek czując się oszukanym i poranionym, zamyka się w sobie, nie uczestniczy w życiu wspólnoty. Nie przychodzi z chęcią na spotkania modlitewne, a nierzadko zaczyna myśleć o zmianie grupy modlitewnej .Przychodzi KRYZYS
W tym momencie wiele osób nawet odchodzi ze wspólnoty(!). Jesteśmy pełni wątpliwości ,żalu , warto wtedy porozmawiać, wylać swoją frustrację wobec kogoś zaufanego, osoby doświadczonej duchowo ze wspólnoty, kierownikiem duchowym, animatorem, liderem, będzie to droga ku przemianie. Chodzi o to by ktoś spojrzał z boku na moje problemy i mądrze duchowo poradził. Bo decyzje podejmowane w takim stanie emocjonalnym, w kryzysie nie prowadza do dobrego.
Głównym problemem na tym etapie rozwoju wydaje się być grzeszność poszczególnych osób we wspólnocie i wielka niedoskonałość grupy. Rzeczywistym jednak problemem jest nasz sposób reagowania na słabości sióstr i braci. Wszystko, co dokonuje się w tym okresie, jest bardzo trudne, ale szalenie istotne dla naszego rozwoju osobistego.
Ale w tym etapie Duch Święty będzie w moim życiu działał z mocą , by wyrabiać we mnie cnoty, bym zaczęła dostrzegać ,ze jak lider, odpowiedzialni, animator z mojej grupy nie jest idealny, tak i ja nie jestem ideałem. Będę mogła zobaczyć, jak przez moje grzechy ,moje zaniedbania , słabości może cierpieć cała grupa.
W ten sposób Duch Święty dokonuje w nas oczyszczenia. On pragnie, aby człowiek na nowo, w kontekście życia wspólnotowego, odkrył jedną z podstawowych prawd - jestem grzesznikiem, zdolnym czynić różnego rodzaju zło.
Potrzeba wtedy bardzo modlić się do Ducha Świętego o światło i odwagę stawania w prawdzie o drugim człowieku - i co chyba jeszcze bardziej istotne – w stawaniu w prawdzie o sobie samym. W tym stanie ducha warto wracać do I etapu i czerpać z niego
III etap- Przemiana ,oczyszczenie
Na tym etapie oczyszczenie trwa nadal, choć przyjmuje nieco inną formę. Bóg stawia człowiekowi pytania dotyczące motywacji mojego bycia we wspólnocie. Czego szukam? Dowartościowania, poczucia bezpieczeństwa? Jeśli pełnię posługę, to czy przypadkiem podświadomie nie oczekuję wdzięczności i uznania?
Jest to okres, w który Bóg mocno i bardzo konkretnie będzie nas obciosywał z tego co zbędne, z pychy, egoizmu, da nam doświadczyć naszych najgłębszych motywacji ,poprzez zranienia, przeciwności i przykre doświadczenia odsłania zakamarki naszego serca. To czas mało przyjemny, trudny, ale najlepszy, bo Bóg ze swym światłem chce dotrzeć do mrocznych miejsc w sercu, które wcześniej nie były widoczne. Pragnie przemieniać nasze myślenie i przemieniać nasze serce
"I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, zabiorę wam serca kamienne a dam wam serca z ciała" (Ez 36,26)”.
Tak więc jest to czas łaski. Jej przyjmowanie dokonuje się wtedy, gdy człowiek z odwagą szuka odpowiedzi na pytania: Czy chcę przyjąć prawdę o wspólnocie? O sobie? Czy mam ochotę dać coś z siebie tej niedoskonałej grupie? Czy uczęszczanie na spotkania modlitewne nie jest dla mnie ucieczką przed problemami w pracy, w domu?
Poprzedni etap był nacechowany buntem, niezgodą na odkrywaną stopniowo prawdę o wspólnocie i o sobie samym. Ten zaś okres ma być początkiem procesu akceptacji rzeczywistości , w jakiej się żyje. A więc przyjmowaniem faktu, iż nie chodzi wcale o to, aby we wspólnocie znajdowali się ludzie doskonali. Wspólnotę tworzą różne osoby i w każdej z nich znajduje się mieszanina dobra i zła, ciemności i światła, miłości i nienawiści. Człowiek uczy się z pokorą przyjmowania prawdy o swej małości i słabości. Otwiera się wtedy także na przyjmowanie wszelkich ograniczeń innych osób. Właśnie jako grzesznik zaczyna pragnąć iść do Jezusa razem z innymi, tak jak on "ułomnymi". Słabość przestaje być przeszkodą, a staje się drogą prowadzącą do miłości, a więc ku drugiemu, ku Bogu. Okres ten, jest szkołą przebaczenia. Zaczyna się żyć słowami św. Pawła:
"Obleczcie się w serdeczne współczucie w dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś coś do zarzucenia drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy. Na to zaś wszystko przywdziejcie miłość, która jest spoiwem doskonałości" (Kol 3,12-14).
IV etap- Akceptacja
Zazwyczaj po dłuższej wewnętrznej wędrówce dochodzi się do ostatniego etapu rozwoju, wcale nie łatwiejszego. Odkrywa się na nowo wspólnotę, która jawi się nie tylko jako źródło zaspokajające moje potrzeby, lecz staje się ona miejscem świadomej służby. W związku z tym w człowieku wzrasta pragnienie odkrywania swych darów, aby nimi ubogacać innych. Potrzeba ta wypływa już nie z próżności, lecz z miłości.
Wcześniejsze doświadczenia, cierpienia, które są za nami , pozwoliły odkryć, iż "śmierć" egoizmu, jest drogą do życia w miłości. Bóg uczy nas umierać w sobie dla innych, uczy kochać dojrzale – czyli pragnąć dobra drugiego człowieka.
Pojawia się pytanie : czy jestem gotowy by służyć , podjąć takie zaangażowanie, do którego mnie Bóg zaprasza, a nie te, które ja sobie wybieram, czy jestem gotowy do tego by moje życie owocowało ku chwale Boga. Etap ten cechuje większa akceptacja osób ze wspólnoty, jak i siebie samego ale też czas świadomej zgody, by poddać moje pragnienie służby rozeznaniu odpowiedzialnych za wspólnotę i przyjąć to rozeznanie w pokorze. Dopiero teraz następuje świadomy i dojrzały wybór wspólnoty jako swego miejsca w Kościele . Bóg zaprasza, bym współtworzył wspólnotę w harmonii z innymi. Jest to czas, kiedy dostrzegam, ze nie jestem solistą we wspólnocie, ale członkiem wielkiej orkiestry (Ewa mówiła o tym w pierwszej konferencji) .
"Wspólnota jest bowiem jak orkiestra, która gra symfonię. Każdy instrument osobno brzmi pięknie, ale gdy wszystkie grają razem, jeden ustępuje miejsca drugiemu w odpowiednim momencie - wtedy to brzmi jeszcze piękniej. "
Pomódlmy się na teraz modlitwą św. Ignacego :
Słowo Odwieczne,
Jednorodzony Synu Boży,
proszę Cię, naucz mnie służyć Ci tak,
jak tego jesteś godzien.
Naucz mnie dawać, a nie liczyć,
walczyć, a nie zważać na rany,
pracować, a nie szukać spoczynku,
ofiarować się, a nie szukać nagrody
innej prócz poczucia, że spełniłam
Twoją Najświętszą Wolę.
Amen.
Pytania do refleksji na modlitwie osobistej lub w grupie dzielenia :
1. Czy potrafisz nazwać etapy swojej drogi we wspólnocie ?
2. Czy przechodziłeś etap rozczarowania ? Co pomogło Ci go przekroczyć ?
Źródło : Ida Niemirowska ,” Etapy drogi we wspólnocie”