Galeria

Wiem, że Pan Bóg mnie kocha

15 października 2005

Mam na imię Dorota. Chciałabym powiedzieć wam dziś o tym, jak odkrywałam, że Pan Bóg mnie kocha i że jest obecny w moim życiu.

Odkąd pamiętam byłam typem samotnika, nie miałam prawdziwie bliskich przyjaciół, którym bym się zwierzała i do których miałabym całkowite zaufanie. Częściowo pewnie dlatego, że w mojej rodzinie ogólnie nie nauczyłam się okazywać uczuć, bo moi rodzice, choć na pewno mnie kochali i kochają, to tak naprawdę nigdy o tym nie mówili, rzadko mnie przytulali, czy w jakiś inny sposób okazywali uczucie. Zazwyczaj raczej ograniczaliśmy się do wymiany informacji potrzebnych w codziennym funkcjonowaniu. Poza tym jako najstarsza z rodzeństwa musiałam być zawsze odpowiedzialna, mądrzejsza od moich braci, bardziej samodzielna, no i zdana często na własne siły. To wszystko sprawiło, że później też rzadko komu potrafiłam zaufać na tyle, żeby mu powierzyć jakieś swoje sekrety. Zawsze mi się wydawało, że ja poradzę sobie sama, że nikt nie jest mi potrzebny, że nikt i tak nie zrobi danej rzeczy tak, jak ja bym chciała. Tylko, że tak naprawdę wcale mi z tym nie było dobrze. Ciągle czułam się trochę odizolowana od innych i wciąż był we mnie strach przed mówieniem o sobie, przed tym, żeby ktoś mnie poznał bliżej. Ale zupełnie nie potrafiłam się przełamać, nie potrafiłam nikomu zaufać.

Taki pierwszy moment przełomowy był dla mnie, kiedy spotkałam swoją obecną najlepszą przyjaciółkę, która po wielu trudach i bólach namówiła mnie na REO (Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy). Było mi strasznie ciężko, bo nigdy nie mówiłam ani tyle o sobie, ani na pewno o Bogu, bo do tamtego momentu raczej nie zastanawiałam się za bardzo nad obecnością Boga w moim życiu. I chociaż myślę, że wiele rzeczy w sobie przełamałam już w czasie tamtych rekolekcji, to wciąż mimo wszystko nie potrafiłam Bogu zaufać, jeśli chodzi o moje życie. I nie czułam tak naprawdę jego miłości i obecności w moim życiu.

I, paradoksalnie, najbardziej kochana przez Boga, i niesamotna wreszcie, poczułam się, kiedy przyszedł bardzo trudny moment w moim życiu, kiedy zginął mój najmłodszy brat. Jego śmierć spadła na naszą rodzinę jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Ale teraz z perspektywy czasu widzę, jak bardzo Bóg mnie przygotował na ten moment i jak mi pomagał przez to przejść. Przede wszystkim pewnie inaczej bym reagowała, gdyby nie to, że byłam wtedy na rekolekcjach wakacyjnych i tam doświadczyłam bliskości Boga i dał mi On siłę, żeby pomóc mojej rodzinie. Wtedy też pozwoliłam Bogu tak naprawdę wejść do mojego życia, zaufałam Mu, że On jest przy mnie i mnie nie opuści cokolwiek by się nie stało. Ciągle miałam w głowie zdanie z Pisma Św., że ‘tych, których kocham karcę i ćwiczę’. I wiem, że On chce, żebym mogła wzrastać w wierze, w miłości, i że nie zostawi mnie samej w trudnych chwilach. Od tamtej pory mam też w sobie taką pewność, że mogę Mu zaufać we wszystkim, że On będzie ze mną w każdej sytuacji, i cokolwiek zrobię, On mnie nie potępi, ale pomoże mi przejść przez wszystko to, co trudne, żebym mogła być szczęśliwa.

Dorota