Galeria

29 stycznia 2006 to dla mnie, Mirka, dzień pamiętny...

22 października 2009
29 stycznia 2006 to dla mnie, Mirka, dzień pamiętny....
W tym dniu  poczułem się niewolnikiem w dosłownym tego znaczeniu ....niewolnikiem uzależnienia od alkoholu.
Nie potrafiłem sam własną wolą  i działaniem zniwelować skutków zespołu abstynenckiego. Poczułem się całkowicie samotny, opuszczony i zdradzony, niezrozumiany. Tego dnia myśli moje po raz pierwszy od dłuższego czasu skierowały się ku Bogu.  W słuchawkach Walkmana usłyszałem w Radio Maryja , które jakimś cudem się pojawiło, bo żadnej innej  stacji radyjko nie odbierało, głosy  ludzi mówiących o Bogu .... wprawdzie o radiu tym miałem negatywną, obiegową opinię , ale jakże wtedy im zazdrościłem  ..Wiary zawartej w ich prostych słowach... i nie myślałem o nich jako o oszołomach i ciemnogrodzie jak dotychczas.... . Zapragnąłem tego samego dla siebie ...Tylko czy to w ogóle jest możliwe ...19 lat bez sakramentu pojednania i eucharystii, nawet na chrzcie własnych dzieci..... Ateizm programowy, poleganie tylko na sobie skończyło dla mnie nieudaną ucieczką przed samym sobą w  piekło uzależnienia, w którym alkohol tak naprawdę  nie moim  sługą, a stał się panem skoro kierował moim życiem przez 24 godziny na dobę....rano przed śniadaniem w pracy, przed snem i podczas  bezsennych pełnych nocy lęku .
Tego dnia wiedziony rozpaczą po raz pierwszy poprosiłem żonę o pomoc.......
Po 7 tygodniowym  leczeniu na oddziale Terapii i Uzależnień od Alkoholu w Łukowie powróciłem z gorącym postanowieniem znalezienia w swoim życiu Boga i to nie w  bezosobowej postaci   jakiego szukałem  kiedyś w buddyzmie, zen czy jodze , ale OSOBY znanej z lekcji religii i katechizmu.......Szukałem wiary i chciałem ją znaleźć w twarzach ludzi i ich postępowaniu ... i tak trafiłem na Bractwo Trzeźwości i koleżankę , która powiedziała - Mirek jeśli naprawdę szukasz Wiary przyjdź w październiku do Kościoła Zbawiciela Świata na rekolekcje ....i tak trafiłem na rekolekcje ewangelizacyjne Odnowy w Duchu świętym  i zacząłem od podstaw poznawać swoją religię, której tak naprawdę w ogóle nie znałem.  Uczyłem i uczę zresztą nadal  poznawać Boga w Trójcy jedynego  przez codzienne medytacje nad Słowem Bożym w piśmie świętym .  Prosiłem Boga w osobie Jezusa o łaskę Wiary i otrzymuje ją chociaż często zupełnie w innej formie niż sobie wyobrażałem ...straciłem bezpowrotnie myślę  obraz Boga Ojca  bezlitosnego karzącego , którego trzeba się bać albo co gorsza lekceważyć ....a zyskałem Jego obraz w postaci Miłości której doświadczam a która była mi niedostępna dotychczas ...miłości względem żony , dzieci a później i innych ludzi .
Trudne chwile ......pojawiły się 2 lata temu , gdy czułem , że Wiara moja nie jest taka jaką sobie wyobrażałem , że będzie ..... pomimo codziennych porannych medytacji nie byłem  ani zimny ani gorący i nie widziałem zbytnich korzyści z tego co robię  : zrównoważenia , spokoju ducha.... spodziewałem się chyba , ze w tak krótkim okresie Bóg uczyni mnie innym człowiekiem takim jakim ja siebie chciałem widzieć i próbowałem uczynić,  czyli chciałem kreować swoje życie sam a Bóg miał mi w tym jedynie pomóc...  . Mocne słowa i trudno było się mi do nich przyznać .....Przełom nastąpił w podczas rekolekcji pojednania w Głotowie gdy grupa modliła się nade mną a kapłan prowadzący miał widzenie Chrystusa w białej szacie  pochylającego  się nade mną i proszącego mnie o przebaczenie....Szok ......jakże to mnie ...o wybaczenie sam Bóg i co miałby mi niby  wybaczać , przecież to  ja Jezusa o nie prosić powinienem  ....Wtedy po raz pierwszy odbyłem samotnie drogę krzyżową i zrozumiałem .....to ja do tej pory nie wybaczyłem memu Bogu lat samotności , odtrącenia i poniżania siebie samego i o to wszystko miałem do Niego pretensje...Zrozumiałem , że Jezus chce być też moim kochającym bratem .  Od tego momentu bardziej uwierzyłem w siebie i stałem się bardziej otwarty na ludzi bo przecież w każdym z nas jest On......Nauczyłem modlić swoimi słowami na głos i w myślach do Boga do każdej Jego postaci z osobna chociaż przecież stanowią Jedno....stopniowo przełamałem opory i nauczyłem się modlitw z katechizmu szczególnie do Maryi , Pod twoją Obronę i Anioł Pański , różaniec i koronkę do Miłosierdzia Bożego....
Eucharystia .......po rekolekcjach eucharystycznych stopniowo zacząłem uczestniczyć w codziennej mszy porannej , a w tej chwili nie wyobrażam sobie , ze mógłbym przestać przyjmować Jezusa  w białym opłatku. ....Stało się dla mnie coś niepojętego ...ja zagubiony niegdyś ateista i agnostyk odnajduję radość i sens życia w byciu katolikiem i miłości do Boga.
Tak naprawdę to nie wiem czy powierzyłem juz swoje życie  Jezusowi ...chyba jeszcze nie.....zbyt często chcę kierować nim po swojemu , według utartych , niby bezpiecznych schematów... w trudnych chwilach nie zawsze myślę o nim jako o moim Panu . Wiem jednak jedno odkąd staram się Jemu powierzać swoje myśli i działanie , nie dręczą mnie dawne lęki i strach przed życiem ...czuję radość  i sens życia , kocham i czuje się potrzebnym i kochanym.....myślę , że potrzeba jeszcze trochę czasu i ducha cierpliwości...

powrót