Galeria

Święto Wszystkich Żywych

31 października 2011
Dzień Wszystkich Świętych to dzień radości; dzień ŻYCIA; tych, którzy już są blisko Boga. Przecież o to chodzi w całej naszej egzystencji – żeby zasłużyć na niebo. Tak często zapominamy o przejściowości ziemskiego bytowania. Pochłaniają nas niezapłacone rachunki, zdenerwowany szef, nieżyczliwe sąsiadki. I te sprawy, które miały być załatwione na wczoraj, a wciąż brakuje na nie czasu. To nasze życie. Radości i smutki dnia codziennego. Ale w szerszym spojrzeniu wyłania się cała prawda – prawda o zmartwychwstaniu. O prawdziwym ŻYCIU, nieograniczonym ramami urodzin i śmierci.
 
Przyzwyczajamy się do tego, co znane, oswojone. Do swojego kubeczka, stolika, miejsca w bibliotece. Ale to wszystko przeminie. Zostaną tylko przedmioty, które może staną się dla kogoś innego niezastąpione. Być blisko Boga. Każdego dnia, minuty, sekundy. Powierzać Mu swoje zmartwienia i uciechy. Starać się dostrzec Jego obecność we wszystkim, co nas otacza. I dziękować. Przede wszystkim całym swoim życiem dziękować. Śmierć przeraża, niepokoi, budzi przeróżne pytania. Ale z perspektywy chrześcijanina jest dużo prościej ją zrozumieć. Bo ona oznacza przejście do Najwyższego; do celu i istoty naszej ziemskiej wędrówki. I nie ma nirwany, nicości, otchłani; przerażającej pustki. Jest Niebo, jest ŻYCIE. Przecież Chrystus pokonał śmierć, gdy złożył swoje ciało na drzewie krzyża. I stało się faktem, że „miłość mocniejsza niż śmierć”. Oczywiście, nie należy lekceważyć umierania. To przecież moment ostatecznego wyboru człowieka; moment, w którym jeszcze ma czas, aby zdecydować, czy chce należeć do tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Śmierci należy się szacunek, ale przede wszystkim należy pamiętać, że po niej czeka już tylko ŻYCIE. Dzień odejścia człowieka z ziemi jest zarazem dniem jego narodzin dla nieba. A więc nie ma ostatecznego odejścia. Jest to wielką nadzieją i pociechą. Wiara w życie wieczne pozwala pogodzić się ze zgonem tych, których kochamy. Przecież kiedyś jeszcze będziemy razem.
 
Pierwszy listopada jest właśnie takim momentem, w którym spotykamy się w duchowych rozważaniach z tymi, którzy osiągnęli już najważniejszy cel. Z tymi, którzy zostali wyniesieni na ołtarze, ale także z tymi, którzy pozostali anonimowymi świadkami Bożej chwały. Prosimy ich o wsparcie, modlitwę. Tak łatwo zboczyć z drogi świętości, tak prosto zapomnieć o istocie życia. Świat często nie chce myśleć o sprawach ostatecznych, bo wiedza taka oznacza rezygnację z przyjemności, które ofiarowuje na każdym kroku. Dążenie do świętości jednak zobowiązuje… Dzień Wszystkich Świętych ma unaocznić wielką prawdę, że wszyscy zostaliśmy powołani do świętości, do życia wiecznego. Każdy człowiek otrzymał dar zbawienia, bo przecież za wszystkich ludzi Chrystus oddał swoje życie. Żywoty Świętych, których często wspomina Kościół, także mogą posłużyć przykładem, że nigdy nie jest za późno na zmianę życia; na powiedzenie tak Stwórcy. I to właśnie ma przypominać nam ten listopadowy dzień. Bóg zmartwychwstał, ale i my, jeśli pójdziemy Jego drogą, zmartwychwstaniemy. I nie będzie już śmierci.
 

powrót