Chciałabym opowiedzieć Wam o moich przygotowaniach do rekolekcji "Uzdrowienia wspomnień", które przeżyłam w Surażu w sierpniu. Bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu ponieważ od kilku miesięcy miałam kłopoty ze zdrowiem. Zawsze miałam problem z urlopem, w tym roku dostałam go na czas. Na kilka dni przed terminem wyjazdu miałam wizytę w Instytucie Hematologii gdzie się leczę. Wyniki moich badań mimo podjętego leczenia były coraz gorsze. Lekarz prowadzący zlecił wykonanie dodatkowego specjalistycznego badania. Badanie to, pokrywało się z czasem rekolekcji, więc poprosiłam o zmianę terminu tegoż badania. Po powrocie do domu moja rodzina i znajomi dziwili się, że dokonałam takiego wyboru (najpierw rekolekcje potem badanie). "Przecież zdrowie jest najważniejsze, na rekolekcje mogę wyjechać w innym czasie, źle zrobiłam, że przełożyłam badanie." Słuchając tych osób miałam coraz więcej wątpliwości, czy słusznie postąpiłam. Jednak wiedziałam, że ostateczna decyzja należy do mnie. Kiedy byłam tym wszystkim bardzo przybita zadzwoniła do mnie Basia moja animatorka. Opowiedziałam jej o tej sytuacji a ona po niedługim namyśle zaproponowała mi pójście na eucharystię. Po wyjściu z kościoła padło pytanie ze strony Basi, czy znam odpowiedź? czy pytałam Jezusa? Byłam tak bardzo zmęczona tą sytuacją, że nie miałam siły nawet zapytać. Basia odpowiedziała, że ona pytała i jest pewna: "trzysta procent, że masz jechać ".
Wyruszając do Suraża miałam obawy czy podołam, czy będę miała siły i czy fizycznie dam radę. Byłam w bardzo złym stanie, ponieważ cały czas przyjmowałam silne leki.
Po przyjeździe na miejsce przydzielono mi pokój na najwyższej kondygnacji budynku co nie bardzo mnie ucieszyło (w tym czasie sprawiało mi trudność nawet chodzenie). Okazało się, że to nie był przypadek. Wyobraźcie sobie, dziewczyny z którymi byłam w pokoju to Irenka pielęgniarka z zawodu i Sylwia lekarz stomatolog. Ponadto osoba prowadząca rekolekcje Marysia jest pielęgniarką i pracuje na oddziale hematologii. Po prostu rozpłakałam się, poczułam się tak bardzo bezpiecznie. Sama obecność tych osób bardzo mi pomogła. Wchodząc z dnia na dzień w te rekolekcje zaczęłam coraz mniej myśleć o swoich problemach.
Tydzień spędzony w Surażu to błogosławiony czas, dar od Boga. Nabrałam tam sił fizycznych. Zostałam też umocniona duchowo.
Wracając do domu, mając świeżo w pamięci co przeżyłam powiem szczerze, że to nie "trzysta procent" ale tysiąc procent, że miałam tam pojechać.
Chwała Panu.
Bożena